Na stałe do kalendarzyka spotkań koleżeńskich weszło już spotkanie przy ognisku na polanie "Spalone" lub "Zimne Doły"
Dlaczego taka nazwa, wyjaśnienie zostało podane w opisach spotkań w latach poprzednich ("Ocalmy od zapomnienia").
Piękna pogoda, urocze miejsce, licznie zgromadzeni wychowankowie i absolwenci "Platerówki", często w towarzystwie najbliższych członków rodziny. Spotkanie wielopokoleniowe: dziadkowie, rodzice, wnuki. Uczestnictwa prawnuków w spotkaniach tych jeszcze nie zauważyłam - a szkoda!
Atmosferę spotkania najlepiej oddają wpisy do naszej Kroniki:
"Jak co roku spotykamy się i jeszcze poznajemy, co świadczy o naszej kondycji fizycznej i psychicznej, a to zawdzięczamy naszej Platerówce i kochanym profesorom. Tak trzymać !!!!!!!!!! - (podpis nieczytelny)
"Jeszcze raz i jeszcze raz i jak najdłużej i jak najwięcej naszych spotkań"
- T. M. Wagnerowie, Symplicjusz Furmański, Krystyna Rosłoń-Furmańska
"Jest uroczo - jak zwykle, cieszymy się, że znów jesteśmy razem. Humory dopisują i apetyt także. Kocham "Platerówkę"!!! - (1964) podpis nieczytelny
"Jestem po raz pierwszy na ognisku w Zimnych Dołach i bardzo mi się tu podoba, bo las, bo piękna pogoda, dookoła przemili koledzy - najwięcej z rodziny Kazubków. Hi!" - Wanda Maciejewska, Irma Rościszewska, Ala Kazubek, Ela Obłonkowska
"Jeszcze jesteśmy wszyscy razem. Jest to po tylu latach spotykania się ewenementem - i tak trzymać. Bardzo jestem z tego powodu szczęśliwa" - Małgosia Rodowicz.
Na polanie przybyły nowe wiaty i coraz więcej bywa tu grupek ludzi z dziećmi, rodzinami, pieskami a nawet kotami na smyczy! Urządzają tu okazjonalne spotkania, imieniny, urodziny, przyjeżdżają tu niekiedy młode pary na sesje fotograficzne. Dla uczniów "Platerówki" było to miejsce tzw., randek. Dla mnie jest to również miejsce moich dziecięcych, leśnych wędrówek ze Stefanowa (ok.4 km). W czasie okupacji hitlerowskiej, razem z trochę starszym ode mnie Tadeuszem Rajskim (przyszłym wychowankiem "Platerówki", wspaniałym lotnikiem), Andrzejem Pilarskim i innymi dziećmi, dostarczaliśmy pieczywo, warzywa, mięso, i "napoje", stacjonującym w leśniczówce oddziałom partyzantów. Jako pamiątka tych czasów pozostało tylko kilka drzew owocowych.
Jak dobrze, że teraz spotykamy się tu by śpiewać, trochę poplotkować i cieszyć się życiem.
Irena Praczówna-Krowicka (mat 1953)