Tradycją stało się już spotkanie naszych Platerówkowiczów w pierwszą niedzielę września. Godzina 11.00. Polana wysprzątana, słońce przedziera się przez gałęzie drzew, jest ciepło - pogoda zapewniona (bo zamówiona) na cały dzień.
Zaczyna płonąć ognisko i czekamy z p. prof. Heleną Rucińską, myśląc: przyjdą, czy też zapomną o spotkaniu? Atmosfera jak zwykle na początku napięta. Ale za chwilę wszystko zaczyna się wyjaśniać - i tym razem nie zawiedli. W krótkich odstępach czasu, z różnych stron małymi grupkami nadciągają znajomi ze swoimi koszyczkami. Bez żadnych nakazów, czy poleceń wszyscy rozmieszczają się tak, jakby wiedzieli, że to właśnie tu, a nie gdzie indziej mają zasiąść przy stołach.
Średnią wiatę okupują roczniki 1952-1954 oraz 1955-1961.
Pod jedną z małych wiat biesiadują roczniki 1962-1963, a pod drugą - 1964 -1967. Pocieszający jest fakt, że co roku przybywa nam znajomych z rocznika, który w czerwcu świętuje swoje 50-lecie otrzymania matury. Przybywa nam też sympatyków Platerówki.
Po serdecznych powitaniach i przygotowaniu stołów przychodzi czas na rozmowy i wspomienia. Przy pieczeniu kiełbasek jak co roku na początku chwila powagi i koncentracji - bo to bardzo ważne zadanie - aby upiec ją i całą donieść do stołu. Niektórzy mieli jednak pecha, bo nieposłuszna kiełbaska nie była grzeczna na kiju, tylko sie wierciła i spadła do ognia (ja tak nie utrzymałam kiełbaki Iwony).
Przepiękna pogoda zachęcała do spacerów. Niektórzy poszli w las. Marysia Krawczyk wróciła z naręczem pięknych, zdrowych borowików.
Z upływem czasu obserwujemy pewną rotację. Jedni z przyczyn technicznych (mają inne uroczystości) z żalem nas opuszczają, ale ich miejsce zaraz zajmują inni - spóźnialscy. Dobiega godzina 15.00.
Prawie na komendę opuszczają nas biesiadnicy z jednej małej wiaty oraz dużej. Wierne pozostają roczniki 1964-1967. Oni co roku bawią się najdłużej. Może to i dzięki Wiesi Melon, która jako ostatnia dotarła na polanę, ale za to z jakim koszykiem! W mgnieniu oka, niemal jak telewizyjny Robert Makłowicz wyczarowała w plenerze przepyszne babeczki ze świeżymi malinami. Ale to nie koniec naszego spotkania, bo część osób udała się na wspaniały koncert do Parku Zdrojowego w Konstancinie na występ p. Małgorzaty Walewskiej i Jacka Wójcickiego.
Zofia Gola-Podkowińska (mat 1960)