Początek roku szkolnego 1949/50. Marek Walicki i Marian Krauze, dwaj nasi koledzy ze starszych klas zrealizowali swoją decyzję o nielegalnym opuszczeniu Polski (legalnej możliwości wówczas nie było) podjętą podczas wakacji. Tylko kilkoro najbliższych szkolnych przyjaciół wiedziało o ich zamierzeniu. O tym, że się im udało i jakie były tego miejscowe reperkusje, przedstawiliśmy w wydanej w roku ubiegłem monografii historycznej GIMNAZJUM I LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCE im. EMILII PLATER w ZALESIU DOLNYM. Przedzierając się przez „zieloną granicę” ówczesnej „żelaznej kurtyny” zamierzali wstąpić do prawdziwego polskiego wojska na zachodzie, aby walczyć o wolność Polski. Nie wiedzieli, że wtedy WP tam już nie było… W ówczesnych realiach kontakt z Polską stracili na długo.
Kiedy wydana przez nas monografia dotarła do nich, szybko nawiązali kontakt z naszym Stowarzyszeniem. Wcześniej kontaktu z nimi szukaliśmy podczas przygotowywania publikacji, ciekawi szczegółów wydarzeń sprzed 60 lat. O tym jak uciekali z komunistycznej, stalinowsko-bierutowskiej klatki, dowiedzieliśmy się z ich wspomnień, dopiero teraz. Jaka szkoda dla książki, że dopiero teraz! Będą literacko-historycznym hitem suplementu.
Marek Walicki od lat mieszka w USA. Wcześniej, na początku lat pięćdziesiątych mieszkał w Monachium. Był dziennikarzem Radia Wolna Europa. W Platerówce aktywnie działał w harcerstwie. Nigdy nie potrafił pogodzić się z działaniami zmierzającymi do uczynienia z ZHP organizacji na wzór sowieckich pionierów. Gwoli historycznej prawdy należy wspomnieć, że w tych działaniach prym wiódł nie kto inny, tylko Jacek Kuroń, a najwyższe kierownictwo polskiego harcerstwa znalazło się w syberyjskich łagrach.
Marian Krauze (syn Pani Ewy Krauze, wówczas właścicielki i dyrektorki szkoły podstawowej w Zalesiu Dolnym, „Krauzówką” zwanej, której absolwenci w większości kontynuowali dalszą naukę w Platerówce) też przesłał nam swoje wspomnienia, o szczegółach rozstania z PRL-em. Przeplatają się w nich wątki dramatyczne i humorystyczne. Po kilku latach pobytu w Monachium – wówczas amerykańskiej strefy okupacyjnej Niemiec – i pracy w polskich oddziałach wartowniczych przy armii amerykańskiej, wyemigrował do Kanady. Tam, w licznej rodzinie, wzorowo pełni teraz obowiązki pradziadka.
Andrzej Krychowski (mat 1952)